Teksty autorskie i wywiady

Antoni Wicherek o Holendrze tułaczu

[tekst z programu spektaklu z 25 czerwca 1994 – Łódź, Teatr Wielki]

 

„W dwudziestosiedmioletniej historii Teatru Wielkiego w Łodzi zrealizowano trzy opery Richarda Wagnera. Były to: Lohengrin (1970), Tannhäuser (1980) i Walkiria (1984). Cieszę się, że po 10 latach przerwy odbędzie się premiera kolejnej opery wielkiego kompozytora i będzie to właśnie Holender tułacz, opera niezwykle melodyjna, romantyczna, nawiązująca jeszcze wyraźnie do tradycyjnej opery włoskiej (aria Dalanda), do dzieł Webera i Fidelia Beethovena, ale zawierająca już najważniejsze elementy dramatu muzycznego. Jest też w Holendrze tułaczu stała dla Wagnera idea – idea kochającej kobiety, poświęcającej się dla ratowania bohatera. Nie znam liczącego się teatru operowego, który by nie miał na co dzień w repertuarze tzw. popularnych dramatów muzycznych tego kompozytora: Holendra tułacza, Tannhäusera, Lohengrina, a od święta – Pierścienia Nibelunga, Tristana i Izoldy czy Parsifala. Jestem przekonany, że melomani łódzcy i nie tylko łódzcy, ci młodzi i ci pamiętający czasy Lohengrina, z przyjemnością wrócą po zbyt długiej przerwie do tej niezwykłej i szlachetnej w swoim wyrazie muzyki.

HolenderTulacz_nuty_motywy_z_programu

Wystawienie Holendra tułacza może być tym bardziej atrakcyjne, że mamy tu w Łodzi świetną własną obsadę: Włodzimierza Zalewskiego, znanego z występów w partiach wagnerowskich w Austrii i Niemczech, a także w Polsce (Parsifal), Zbigniewa Maciasa, również mającego na koncie sukcesy w Niemczech i Austrii, czy wreszcie Hannę Lisowską, uznaną śpiewaczkę wagnerowską, cenioną w tym repertuarze na scenach operowych od Deutsche Staatsoper w Berlinie, poprzez Covent Garden do Metropolitan Opera. Powszechne jest w Polsce narzekanie na brak śpiewaków wagnerowskich; kiedy jednak w ubiegłym roku wystawiłem w Warszawie Parsifala właśnie z tą trójką artystów, publiczność i krytycy byli niezwykle mile zaskoczeni.

Kiedy Walter Schürmann, dyrektor letniego festiwalu w Xanten, dowiedział się, że wystawiamy Holendra tułacza, zaproponował nam inaugurację festiwalu tym właśnie spektaklem. Myślę, że wybitni realizatorzy, jakich mamy w osobach Waldemara Zawodzińskiego i Janiny Niesobskiej, przedstawią razem ze mną oryginalną wizję tej romantycznej, morskiej opery. Holender tułacz to dzieło na wskroś oryginalne. We wcześniejszym Rienzim siła kompozytora była jeszcze przytłumiona, zbyt mocno tkwił on w konwencjach, w Holendrze tułaczu natomiast widać już ideę dramaturgicznej ciągłości formy muzycznej. Oczywiście, formalnie tkwi to dzieło jeszcze w „numerowości” opery włoskiej i francuskiej, zawiera arie i duety, ale ciągłość dramatyczna, „długooddechowość” myśli muzycznej i symfonizm orkiestry to cechy zupełnie nowe, dotychczas nie spotykane. Dziełem geniuszu Wagnera jest włączenie formy ugruntowanej w symfonice – tematy, przetworzenia, scalające krążenie motywów przewodnich – w materię dramatu scenicznego. Tematy przewodnie (jest ich kilkanaście) są bardzo wyraziste i ujawniają się już w uwerturze (motyw Holendra – wiecznego żeglarza i motyw Senty – wybawienia). Mówiłem wcześniej o – występującej we wszystkich dziełach Wagnera – idei poświęcenia kobiety, zbawiającej ukochanego mężczyznę. Idea ta, w formie najczystszej i najbardziej naturalnej, widoczna jest w Holendrze tułaczu. Stąd też tak bardzo wyrazisty i tak piękny motyw przewodni Senty. Sama uwertura natomiast, niezwykle gwałtowna, pełna witalnej siły oraz dramatyczny, równie gwałtowny finał – objawiły się z taką mocą i inwencją po raz pierwszy w operze. Wspomnieć należy jeszcze o dwu najbardziej charakterystycznych dla Holendra tułacza sferach muzyki: niezwykle pięknego opisu przyrody, a zwłaszcza żywiołu wiatru, burzy morskiej oraz żywiołu uczucia miłości i namiętności, szczególnie widocznego w partiach Senty, Eryka i Holendra. Napór inwencji i niemal pierwotna siła młodego kompozytora są tutaj uderzające. I jeszcze jedna cecha szczególna, typowa dla wszystkich kompozycji Wagnera, jego stylu w ogóle: tzw. falowanie muzyki, oddawane bądź przez smyczki, bądź przez instrumenty dęte, do czasu Holendra tułacza zupełnie nie spotykane.

Wystawienie tej opery można sobie wyobrazić tylko wtedy, kiedy ma się bardzo „mocnych” wykonawców postaci Holendra, Senty, Dalanda i Eryka, dużą dobrą orkiestrę i dobry chór. Jestem przekonany, że wiele fragmentów tej opery – chór prządek, chór marynarzy norweskich, monolog Holendra, aria „włoska” Dalanda, a przede wszystkim ballada Senty i piękna uwertura pozostaną na zawsze w uszach słuchaczy.”