Z prasy

Tadeusz Kaczyński Chusta Halki, „Sztandar Młodych” nr 276 z dn. 19 listopada 1975

„Dziś mija 150 lat od położenia kamienia węgielnego pod gmach Teatru Wielkiego w Warszawie i 10 lat od otwarcia odbudowanego po zniszczeniu wojennym tegoż budynku. Z tej okazji w Teatrze Wielkim odbywa się dziś uroczyste przedstawienie Moniuszkowskiej Halki, pod dyrekcją kierownika artystycznego naszej reprezentacyjnej sceny operowej, Antoniego Wicherka.

Ponieważ jubileuszowa premiera w nowej inscenizacji odbyła się w czasie trwania Konkursu Chopinowskiego, nie mogłem być na niej obecny i usłyszeć naszego czołowego tenora Bogdana Paprockiego w roli Jontka. W trzecim przedstawieniu, jakie miałem okazję obejrzeć, występował w tej partii jego młodszy kolega Roman Węgrzyn, natomiast rolę tytułową kreowała – podobnie jak na premierze – Hanna Rumowska-Machnikowska. Świadomie używam tego czasownika w odniesieniu do Rumowskiej, bo jej Halka była prawdziwą kreacją aktorską, którą – obok roli tytułowej w Elektrze i partii Maryny w Borysie Godunowie – zaliczam do szczytowych osiągnięć tej znakomitej sopranistki.

Przeżycia młodej góralki: kolejne nadzieje, rozczarowania, upokorzenia, rozpacz, stan bliski obłędu i wreszcie bunt (decyzja podpalenia kościoła, stanowiąca dramatyczną kulminację) aż do końcowej rezygnacji pokazała Rumowska w sposób niezwykle wyrazisty i prawdziwy. Swoje duże umiejętności i możliwości wokalne podporządkowała stronie aktorskiej, co na pozór było nieefektowne, a w rzeczywistości dało najlepszy artystycznie efekt.

Drugą, czy może raczej pierwszą bohaterką tej premiery jest Maria Fołtyn – niegdyś świetna Halka a dziś inscenizatorka, zdobywająca sobie coraz większe uznanie. To przedstawienie, zrealizowane wespół ze scenografem, a tym razem także współinscenizatorem Krzysztofem Majewskim, jest osiągnięciem chyba największym w jej reżyserskiej karierze. Sukces – jak to często bywa – polega na jednym prostym pomyśle: czerwonej chustce Halki. Zrazu to ludowa „kraśna” chusta jest tylko częścią jej ubioru, później staje się ważnym rekwizytem, symbolem, a po śmierci bohaterki opery nieomal fetyszem – jako jedyna zachowana po niej pamiątka.

„Halka” nie jest arcydziełem bez skazy. Jej najsłabszy punkt to krótkość sceny finałowej, nie pozwalająca na wybrzmienie dramatu. W różny sposób próbowano ów brak ukryć lub zamaskować. (…) Maria Fołtyn w tym kusym finale muzycznym zmieściła się ze swoim finałem dramaturgicznym. Po wyjściu z kościoła Janusz zauważa zawieszoną pod krzyżem (też symbol!) chustkę Halki i zabiera ją stamtąd, ale Jontek natychmiast wyrywa mu ją z rąk. Ekspresja tej sceny jest tak silna, że pomysł Marii Fołtyn przejdzie zapewne do historii inscenizacji Moniuszkowskiego dzieła. (…)”