Bytomska Halka po raz drugi jedzie do Ameryki, „Dziennik Zachodni” nr 236 z dn. 10 października 1988
„Pierwsza grupa 10 października, druga, z solistami, nazajutrz wyleci z warszawskiego Okęcia na drugą półkulę. Już 12 bm. w Montrealu pokażą Halkę, polską narodową operę Stanisława Moniuszki. Potem artyści bytomskiej Opery Śląskiej, znany spektakl Marii Fołtyn, w scenografii Józefa Napiórkowskiego i z kostiumami zmarłego niedawno Wiesława Langego, zaprezentują publiczności amerykańskiej w Springfield, Bridgeport, WilksBarre, Pittsburghu, na Long Island w Nowym Jorku, w New Britain i ponownie 23 bm. w Nowym Jorku. W nowojorskiej Katedrze św. Patryka przy Piątej Alei zaplanowano jeszcze, z inspiracji środowisk polonijnych, upamiętnienie 10 rocznicy pontyfikatu papieża Polaka wykonaniem I Litanii Ostrobramskiej Stanisława Moniuszki.
W 95-osobowym zespole, który wyjeżdża na zaproszenie znanego impresaria polonijnego Jana Wojewódki, jest 37 muzyków, 28 chórzystów, 12 tancerzy, 4-osobowy zespół techniczny (niezbędne minimum, na więcej nie zgadzają się amerykańskie związki zawodowe) i trójka statystów.
Spektakle zza dyrygenckiego pulpitu prowadzić będą wieloletni, były dyrektor stołecznego Teatru Wielkiego, rodzinnie ze Śląskiem związany Antoni Wicherek oraz pełniący dziś obowiązki dyrektora Opery Śląskiej Tadeusz Serafin.
Obecna kanadyjsko-amerykańska podróż bytomskiej sceny jest owocem podobnej, od Toronto po Chicago, sprzed dwóch lat, odnotowanej dobrymi recenzjami i nagrodzonej przez ministra spraw zagranicznych. Wtedy od razu Jan Wojewódka zaprosił ponownie Napoleona Siessa z zespołem. Kiedy wkrótce później wielki artysta zmarł, wydawało się, że zaplano¬wana podróż nie ziści się. Jan Wojewódka, któremu podobały się – jak zapewnia Maria Fołtyn – również Halki wrocławska i krakowska, swoje zaproszenie lojalnie pod¬trzymał. Twórczyni nie tylko bytomskiej realizacji, stała się orędowniczką tego, by zaproszenie nie zmieniło adresata, a groźba taka istniała. Na przedwyjazdowej konferencji prasowej, Maria Fołtyn w związku z tym powiedziała wprost: „To musi być i będzie wyjazd z błyskiem”. Między innymi przez pamięć dyrektora Napoleona Siessa.
Nikt nie ukrywał podczas spotkania, że obecna podróż podejmowana jest w sytuacji wprost tragicznej, w jakiej w czterdziestoleciu nie znalazł się jeszcze żaden nasz teatr. Podkreślić wszakże trzeba, że pokazana zostanie za oceanem bytomska realizacja, polskiej opery, całkowicie polskimi siłami. Do tego wyjazdu nie ma potrzeby zaangażowywać śpiewaków z innych krajów. Osłabiony ostatnio zespół bytomski, wesprą Barbara Zagórzanka z warszawskiego Teatru Wielkiego, bez wątpienia najlepsza Halka od czasu, gdy ze sceny zeszła Maria Fołtyn, Józef Przestrzelski z Łodzi i z Opery Krakowskiej – Monika Swarowska, Andrzej Biegun i właśnie przebywający w Filadelfii Janusz Borowicz. Z naszymi artystami wystąpi oczywiście, przebywający w USA, Józef Homik.
Kiedyś podważano sens prezentacji narodowej opery przez zespół zmniejszony. Antoni Wicherek tego typu spojrzenie oddala zapewnieniem, iż „37-osobowa orkiestra wyjeżdża w składzie absolutnie wystarczającym i dla bytomskiej realizacji optymalnym”.
Jak widać, zespół bytomski odlatuje w atmosferze niezwykle nerwowej. Trzymamy kciuki, przekonani, że jak przed dwoma laty pod wodzą Napoleona Siessa i teraz powróci z tarczą. mars”