Z prasy

Janusz Ekiert „Halka” bez piętna, „Express Wieczorny” nr 239 z dn. 3 listopada 1975

„Teatr Wielki odwrócił uwagę od konkursowych emocji w Filharmonii nową inscenizacją Halki Moniuszki. Przedstawienie otrzymało na premierze wielkie brawa, bo jest prawdziwym wydarzeniem artystycznym. Tę Halkę powinien każdy obejrzeć i zachować w pamięci. Jest w tym spektaklu głos Hanny Rumowskiej-Machnikowskiej stworzony do wielkich ról i wielkich scen, głos z barwą i konsystencją brzmienia, jaką trudno znaleźć. Jest niezniszczalne piękno śpiewu Bogdana Paprockiego, uroda barytonu Jana Czekaya, wdzięk i subtelność Barbary Nieman w partii Zofii, dobre postacie drugoplanowe, są pięknie brzmiące chóry i bardzo ładne tańce (choreografia – Witold Gruca). Kiedy słucham przy różnych okazjach Bogdana Paprockiego w partii Jontka, za każdym razem jestem pod wrażeniem tak głębokim, jakie dają tylko występy wielkich śpiewaków.

Orkiestra, po pokonaniu premierowej tremy w uwerturze, bez zarzutu trafiła w swoją rolę. Zawarta w jej partii bezpretensjonalna dramaturgia, odcienie nastrojów, temperament tańców zostały ukazane we właściwych proporcjach. Antoniemu Wicherkowi, który pokierował stroną muzyczną przedstawienia, udało się nawet więcej: przy największej dyskrecji brzmienia zaznaczyć plastycznie piękno drugoplanowych wątków instrumentalnych i najrozmaitszych szczegółów, które często giną.

Ta partytura, wymiętoszona w ręku tylu dyrygentów i reżyserów, trysnęła w nowym wcieleniu scenicznym soczystą świeżością. Halka w reżyserii Marii Fołtyn, z podwyższonym napięciem dramatycznym niektórych scen, z uwypukleniem gwałtowności charakterów, z pogłębieniem psychologicznym w zakończeniu (gdy Jontek wydziera Januszowi z rąk chustę Halki), z logicznym wprowadzeniem Halki na scenę w arii Jontka Szumią jodły, ma posmak rewelacji. Niedopowiedziana rola Dziemby, który pokazuje się jak cień Janusza, by go obserwować w milczeniu z oddali, wprowadza nowy, intrygujący odcień nastroju.

Mistrzem nastroju jest przede wszystkim Andrzej Majewski w swojej scenografii, która oprócz tego nie przestaje być najzwyczajniej ogromnie pociągająca dla oczu.

W tej inscenizacji (której współautorem jest także Andrzej Majewski) Halka broni się przed zamianą we wspaniały, muzealny szkielet. Rodzajowe tło wypełnia się, realia epoki i środowiska nadają mu rumieńców, nie brakuje ekonoma z nahajką, w scenie zaręczynowego balu zjawia się żydowska kapela z mickiewiczowskim Jankielem, tańcom góralskim towarzyszą pohukiwania i gwizdy, ceremonii ślubnej – dzwonki ministrantów. To przedstawieni jest przy tym żywym refleksem najświeższych prądów kształtujących widowiska operowe na scenach świata. Dziś nawet tak kameralna opera jak Cosi fan tutte Mozarta ma w Wiedniu oddech wielkiej sceny, sceny wypełnionej po brzegi widowiskiem, ruchem, statystami, rozmachem scenografii, chętnie noszącej się ze swoją nostalgią za przyrodą, z obowiązkową dozą trawy czyli liści, mniej lub bardziej autentycznych.

Nowa inscenizacja Halki pomaga operze Moniuszki pozbyć się piętna lokalnego arcydzieła.”