Pierwsza premiera sezonu. „Katarzyna Izmajłowa” na deskach Teatru Wielkiego. Kurier rozmawia z reżyserem Lwem Michajłowem [i Antonim Wicherkiem], „Kurier Polski” nr 197 z dn. 15 września 1976
„W warszawskim Teatrze Wielkim trwają próby do pierwszej w nowym sezonie premiery: 26 bm. Wchodzi na scenę Katarzyna Izmajłowa – znakomite dzieło jednego z największych twórców muzycznych naszej epoki, Dymitra Szostakowicza, zmarłego przedwcześnie w sierpniu 1975.
Katarzyna Izmajłowa jest młodzieńczym dziełem Szostakowicza. Kompozytor napisał je mając zaledwie 26 lat. Prapremiera opery, do libretta osnutego na opowiadaniu Lady Makbet miceńskiego powiatu Mikołaja Leskowa, odbyła się w Leningradzie w 1934 r., a niemal w 30 lat później, bo w 1963 r. zaprezentowano ją w nowej wersji kompozytorskiej w Moskwie. Katarzyna Izmajłowa jest jednym z nielicznych dzieł operowych XX w., które zrobiły karierę światową. Grana była z ogromnym powodzeniem w Mediolanie i Nowym Jorku, Londynie, w Berlinie i w Pradze, Sztokholmie, Kopenhadze i San Francisco oraz na wielu innych scenach.
Polska prapremiera Katarzyny Izmajłowej odbyła się w 1965 r. w Operze Poznańskiej, która zaprezentowała dzieło Szostakowicza również w stolicy, na festiwalu „Warszawska Jesień”.
Obecną inscenizację Katarzyny Izmajłowej w Teatrze Wielki w Warszawie przygotowuje znakomity reżyser radziecki z Teatru im. Niemirowicza-Danczenki w Moskwie, Lew Michajłow. Poprosiliśmy radzieckiego artystę o krótką wypowiedź dla Kuriera.
– Operę Dymitra Szostakowicza wystawiłem dwukrotnie – w Moskwie i w Budapeszcie – mówi Lew Michajłow. Dziękuję losowi, że raz jeszcze dał mi możność zetknięcia się z tym arcydziełem. Obecna moja realizacja z zespołem warszawskiego Teatru Wielkiego będzie całkowicie nowa, oryginalna. Na pierwszy plan wydobywam nie dramat biologiczny, jak to często w przypadku tej opery czynią realizatorzy na Zachodzie, ale dramat moralny bohaterski, konflikt duchowy i psychologiczny kobiety, dla której miłość była celem życia. Zamierzeniem moim jest – poprzez ukazanie losu jednostki – nadać dramatowi większy, ogólnoludzki wymiar…
Katarzyna Izmajłowa wchodzi na scenę Teatru Wielkiego w roku pamięci Dymitra Szostakowicza. Jak wspomina Pan swą współpracę z wielkim twórcą, w okresie moskiewskiej premiery jego dzieła?
– Dymitr Szostakowicz był genialnym kompozytorem, o czym wszyscy wiedzą. Był także świetnym partnerem w pracy. Zawsze spokojny, opanowany, życzliwy ludziom. Kiedy wszyscy denerwowaliśmy się o losy premiery, on jeden zachowywał spokój i mówił – „wszystko jest bardzo dobrze”. Szostakowicz bywał w teatrze nie tylko na próbach i na premierze, ale przychodził na kilkanaście pierwszych spektakli Katarzyny Izmajłowej. Nie interesowały go oklaski ani hołdy ze strony publiczności, lecz wyłącznie – dzieło. Siedział na widowni i słuchał. Po takich wizytach w teatrze kompozytor prosił do siebie realizatorów przedstawienia. Mówił z nami przy herbacie o wszystkim, m. in. o ostatnio przeczytanych książkach, a przede wszystkim o spektaklu. Chwalił przedstawienie („to było znakomite, wspaniałe”), a później nieśmiało od niechcenia dodawał: „ale to było bardzo niedobre, to trzeba poprawić, zmienić”. Wszelkie swe uwagi krytyczne wypowiadała z ogromnym taktem, bo był to człowiek wielkiej kultury osobistej.
Lew Michajłow mówiąc o pracy z zespołem warszawskim chwalił naszych solistów i zespoły, z którymi próby przebiegają sprawnie i bez problemów. Wiele uznania ma zwłaszcza dla chóru Teatru Wielkiego, kierowanego przez Henryka Wojnarowskiego.
Poprosiliśmy także o krótką wypowiedź kierownika artystycznego Teatru Wielkiego, dyr. Antoniego Wicherka, w którego rękach spoczywa kierownictwo muzyczne najbliższej premiery.
– Wystawienie Katarzyny Izmajłowej planowaliśmy jeszcze za życia kompozytora. Jest to jedno z najznakomitszych dzieł operowych powstałych w XX wieku. Dzieło o wielkich wartościach muzycznych, a zarazem bardzo komunikatywne, które z pewnością zainteresuje szeroką publiczność. Katarzyna Izmajłowa jest jednak operą bardzo trudną w realizacji. Dlatego cieszymy się, że udało nam się pozyskać do jej wystawienia znakomitych realizatorów radzieckich – reżysera Lwa Michajłowa oraz wybitnych scenografów Walerego Lewentala i Marinę Sokołową z Teatru Balszoj w Moskwie. Ich praca w Warszawie jest dowodem bliskiej, przyjacielskiej współpracy między teatrami w Moskwie i Warszawie.
Anonsując premierę Katarzyny Izmajłowej w Warszawie dodajmy, że partię tytułową śpiewać będą na zmianę Hanna Rumowska i nowo zaangażowana do Teatru Wielkiego – Hanna Zdunek. (S.Dr.)”