Jacek Marczyński Zastępczy góral, „Rzeczpospolita” nr 273 z dn. 22 listopada 2004
„Halka w reż. Marii Fołtyn w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Kiedy Antoni Wicherek był dyrektorem Teatru Wielkiego w Warszawie, za kulisami spotkać tu można było sześć Halek – wszystkie równie dobre i gotowe wejść na scenę. Kiedy teraz byłemu szefowi urządzono jubileusz 50-lecia pracy, odtwórców głównych ról szukano z mozołem po całym kraju. Nie do końca z powodzeniem.
Narodowy repertuar był kiedyś artystycznym abecadłem każdego artysty, dziś traktowany jest jako niepotrzebne obciążenie. Nad operami Moniuszki studenci nie pracują w akademiach, dyrektorzy teatrów te dzieła umieszczają w repertuarze z obowiązku. Ostatnią premierę Halki w Warszawie uratowali w 1995 r. ukraińscy artyści: Tatiana Zacharczuk i Władimir Kuzmienko. Nie brakowało wówczas głosów oburzenia, że w tym dziele narodowym występują cudzoziemcy. Minęło dziewięć lat, Halkę wznowiono na jubileusz Antoniego Wicherka, tamci soliści wyjechali z Polski, by robić karierę w świecie, problem pozostał.
Odtwórczyń roli Halki godnych Opery Narodowej mamy w tej chwili w kraju dwie: Barbara Kubiak z Poznania i Halina Fulara-Duda z Bydgoszczy. Realizatorzy postanowili szukać dalej i wybór w końcu padł na Wiolettę Chodowicz. Absolwentka Akademii Muzycznej we Wrocławiu, zaczynająca karierę w Operze Dolnośląskiej, otrzymała szansę, o jakiej marzą śpiewacy. Zadebiutowała na najważniejszej scenie w Polsce.
Wioletta Chodowicz jest Halką, jakiej potrzebuje współczesny teatr. To młoda, ładna dziewczyna, o dużym scenicznym temperamencie, jako nieszczęśliwie zakochana góralka jest wiarygodna. Rolę opracowała starannie, ilość niuansów wydobytych z tekstu i z muzyki świadczy o jej profesjonalizmie. Ma ładny, nośny głos – liryczny, który w przyszłości powinien nabrać dramatycznego wyrazu. Ale mimo wszystko był to chyba zbyt wczesny debiut na tak wielkiej scenie, bo łatwo można wskazać fragmenty partytury pokonane jedynie ambicją i talentem, a nie umiejętnościami i siłą głosu.
Halkę znaleźć jednak łatwiej, ale co zrobić z Jontkiem? Na odtwórcę roli butnego górala kreowany jest od kilku lat Tomasz Kuk, zwycięzca Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Moniuszki w 1998 r. Jako jedyny w kraju młody tenor o możliwościach dramatycznych jest zasypywany nieustannymi propozycjami występów. Co z tego wynika, okazało się podczas Halki. Choremu Tomaszowi Kukowi głosu starczyło na połowę aktu. Po przerwie musiał go zastąpić śpiewający jednego z gości weselnych Ryszard Wróblewski. Bohater teatralnego drugiego planu zadebiutował jako Jontek i dał przykład artystycznej dojrzałości, radząc sobie – wokalnie i aktorsko – nadspodziewanie dobrze.
Jak potem przyznał Antoni Wicherek, tak dramatyczna sytuacja zdarzyła mu się po raz pierwszy w 50-letniej karierze. Jest doświadczonym dyrygentem, więc poradził sobie znakomicie, całość trzymając w ryzach i dynamicznych tempach, czujnie prowadząc solistów i chór.
We wznowieniu Halki Maria Fołtyn wprowadziła sporo reżyserskich zmian, które wpłynęły na ożywienie akcji. Tańce góralskie w choreografii Janusza Józefowicza są nadal dynamiczne, szkoda tylko że niezbyt starannie wykonywane. Widowiskowa, choć tradycyjna, Halka mogłaby zagościć na dłużej w repertuarze, chyba że dyrekcja uzna, iż Moniuszko nie jest atrakcyjny dla dzisiejszego widza.
Stanisław Moniuszko Halka. Inscenizacja i reżyseria Maria Fołtyn, scenografia Jadwiga Jarosiewicz, dyrygent Antoni Wicherek, Opera Narodowa, wznowienie 20 listopada.”