Z prasy

Jerzy Panasewicz „Lord Jim” – próba sceny, „Express Ilustrowany” nr 38 (5868) z dn. 17 lutego 1976

„Niezależnie od wątpliwości – które formułować będę z ciężkim sercem, jako że wiele sobie po nowym dziele Romualda Twardowskiego obiecywałem – godną uznania jest ambicja, z jaką łódzki Teatr Wielki przystąpił do realizacji niełatwej polskiej prapremiery.

Skalę trudności wyznacza tu nie burza na morzu, czy też egzotyka II i III aktu, gdyż z burzą i egzotyką tradycyjny teatr operowy radził sobie zawsze nader sprawnie. Istotniejszym kłopotem okazał się fakt, iż kompozytor – a i librecista w jednej osobie – pisząc Lorda Jima zwrócił się ku mniej znanemu na polskim gruncie dramatowi muzycznemu, obok arii czy recitatiwów wprowadzając całe partie mówionego tekstu. Jest to zaś teren, na którym artyści operowi czują się zazwyczaj wyjątkowo niepewnie, cóż dopiero, gdy bez wsparcia w śpiewie musieli brnąć przez zawęźlenia dramaturgiczne najważniejsze, wymagające doprawdy wysokiej sprawności aktorskiej.

Wszystkie usterki scenicznego wykonania skłonny byłbym jednak wybaczyć, jeżeli nie chcemy bowiem tkwić bez przerwy w klasycznym repertuarze, kiedyś trzeba zdobyć nowe doświadczenia, a nawet zapłacić cenę tych doświadczeń. Wiele żąda się od tych, którym dano jest wiele, łódzka scena operowa dźwiga na sobie poważną część odpowiedzialności za rozwój współczesnego muzycznego teatru i musi ryzykować, jeżeli w tej współczesności chce być obecna. (…)

Twardowski – kompozytor, choć stworzył partie muzycznie niekiedy bardzo piękne, jak powtarzający się motyw rozkołysanej morskiej fali, czy pełne niepokojącego, egzotycznego uroku otwarcie II aktu, nie mógł już poprawić błędów swojego alter ego po piórze, gdyż złożonych problemów moralnych językiem muzyki nikt przecież dyskutować nie jest w stanie. (…)

Antoni Wicherek – kierownik muzyczny przedstawienia – czujną ręką prowadził orkiestrę, Zbigniew Pawelec starannie przygotował chóry, Teresa Kujawa dała interesującą choreografię tańca wojowników w II akcie, Marian Kołodziej stworzył niebanalną oprawę scenograficzną ze szczególnie efektownym pochyłym lustrem wkomponowanym we wnętrze portowego baru.

Również Maria Fołtyn – reżyser spektaklu – z pewnością bardzo uczciwie (choć nie zawsze z równym powodzeniem) pracowała z wykonawcami, tu jednak odważyłbym się jednoznacznie wytknąć pewien chaos w scenach zbiorowych i nie zawsze dość jasno umotywowane wejścia i zejścia bohaterów.

Obsady – przy najlepszej woli – nie podejmuję się choćby tylko przepisać. W sobotniej premierze wystąpili w głównych rolach: Marlow – Antoni Majak, Jim – Franciszek Przestrzelski, Doramin – Władysław Malczewski, Tanila – Delfina Ambroziak, Cornelius – Zdzisław Krzywicki. W niedzielę w tych samych rolach wystąpili: Marlow – Stanisław Heimberger, Jim – Janusz Zipser, Doramin – Jerzy Jadczak, Tanila – Ewelina Kwaśniewska, Cornelius – Włodzimierz Zalewski.”